To stąd rozpoczynamy naszą jednodniową przygodę na Dolnym Śląsku.
Wczesnym rankiem udajemy się na przystanek skąd odjeżdżają busy do Świdnicy. Świdnica jest dla nas nie tylko miejsce przesiadki na kolejnego busa (do Zagórza Śląskiego), ale też miejscem na trasie podróży, które bardzo chcę zobaczyć.
Świdnica mimo, że jest niewielkim miastem, ma do zaoferowania zwiedzającym naprawdę wiele interesujących obiektów. Z racji ograniczonego czasu musimy dokonać wyboru. Skupiamy się na Rynku z Ratuszem Miejskim i starymi kamienicami oraz na dwóch kościołach (ale za to jakich?…).
Pierwsze widoki Świdnicy niespecjalnie zachęcają do dalszej eksploracji.
Dalej jest tylko lepiej …
Rynek przypomina mi Lwów, być może dlatego że ratusz okalają cztery fontanny. Lwowskie fontanny zdobią posągi Amfitriona, Adonisa, Diany i Neptuna. Świdnickie posągi również związane są z mitologia grecką i przedstawiają Neptuna i Atlasa. Pozostałe dwie fontanny są zdecydowanie skromniej ozdobione.
Moim skromnym zdaniem Świdnica to raj dla miłośników architektury. Szczególnie okolice Rynku obfitują w stare kamienice reprezentujące różne style: renesansowy, gotycki, barokowy, secesyjny …
Szkoda tylko że niektóre z kamienic czasy swojej świetności mają dawno za sobą. Pozostaje mieć nadzieję, że zostaną kiedyś poddane rewitalizacji.
Następnie udajemy się w stronę górującej nad miastem wieży kościoła. To gotycka katedra św. Wacława i Stanisława – jeden z największych kościołów Dolnego Śląska.
Czeka na nas jeszcze jeden kościół – Kościół Pokoju – zabytek wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Został zbudowany w XVII w. z nietrwałych materiałów (drewna, słomy, piasku i gliny). Jest największą szkieletową budowlą sakralną w Europie.
Wnętrze z czterema piętrami bogato zdobionych balkonów przypomina bardziej operę niż kościół.
Przed nami kolejna atrakcja przewidziana na ten dzień – Zamek Grodno.
Trochę żałuję, że nie mogłam zobaczyć jedynego w Europie, bardzo specyficznego pomnika – srającego chłopca. Bruksela ma swego manneken pis, który urósł do rangi symbolu miasta i znajduje się na liście „must see” niemal każdej wycieczki udającej się do Belgii, to dlaczego Świdnica nie może mieć czegoś „grubszego kalibru”. Niestety pomnik znajduje się na obrzeżach miasta i nie mamy czasu, aby go szukać.
Udajemy się na przystanek skąd bus zabiera nas do Zagórza Śląskiego. Z Zagórza Śląskiego na szczyt góry Choina, na której położony jest Zamek Grodno, prowadzi oznakowany szlak turystyczny. Spacer zajmuje nam ok. 15 minut.
Zamek ma bardzo bogatą historię. Wielokrotnie zmieniał właścicieli.
Wnętrza Muzeum Zamku Grodno skrywają m.in. średniowieczne narzędzia tortur oraz niewielką kolekcję pięknie rzeźbionych drewnianych mebli.
Ten szkielet, wg legendy należy do Małgorzaty, córki kasztelana zamku, który skazał ją na śmierć głodową, poprzez zamurowanie w lochu. Miała być to kara za zepchnięcie starego męża w przepaść.
Przypowieść taką wymyślił podobno jeden z właścicieli zamku i założyciel zamkowego muzeum – Gustaw Büsching, aby przyciągnąć tu jak największą ilość zwiedzających.
Po zwiedzaniu zamku z lokalnym przewodnikiem, urządzamy sobie na dziedzińcu mały piknik konsumując zakupione w świdnickiej cukierni słodkości. Jeszcze tylko ostatnie fotki i pomału schodzimy do Zagórza. Z przesiadką w Świdnicy wracamy do Wrocławia.
Tu kończymy na dziś naszą przygodę z Dolnym Śląskiem.
Po tej krótkiej wycieczce oboje jesteśmy zgodni co do tego, że przyjedziemy tu kiedyś na dłużej, przekonać się jakie jeszcze tajemnice skrywa Dolny Śląsk.