Poczdam – miasto pałaców

Mimo sporych utrudnień w komunikacji związanych ze strajkiem pracowników kolei, udało się wreszcie dotrzeć do wymarzonego Poczdamu. Ledwo stanęliśmy na peronie, a już pojawili się chętni wcisnąć nam objazdową wycieczkę po mieście. To zupełnie nie w naszym stylu, my zrobimy to pieszo. Jesteśmy przekonywani, że nie dalibyśmy rady zwiedzić pieszo samego parku Sanssouci, nawet gdybyśmy przyjechali z samego rana.

Jest już późno. Minęło południe. Ogarnęły nas wątpliwości, czy rzeczywiście zdążymy zobaczyć w Poczdamie to co chcemy. Prawie daliśmy się przekonać. Może taka wycieczka to faktycznie dobry pomysł na szybkie i sprawne obejrzenie głównych atrakcji … Ale co to za przyjemność być obwożonym po parku!

Dysponujemy biletem całodziennym, który oprócz podróży na trasie Berlin-Poczdam uprawnia również do korzystania z komunikacji w Poczdamie. Chwilę później wsiadamy do tramwaju, który zawozi nas do centrum, w okolice Bramy Brandenburskiej. Tak, to nie pomyłka. Nie tylko Berlin może się poszczycić posiadaniem Bramy Brandenburskiej. Poczdam również. Jest to najsłynniejsza poczdamska brama, wyglądem przypominająca łuki triumfalne znane ze starożytnego Rzymu. Mnie osobiście bardziej spodobała się Brama Naueńska, stojąca na skraju Dzielnicy Holenderskiej. Ale o tym później …

Poczdam. Brama Brandenburska

Poczdam. Brama Brandenburska

Nasze zwiedzanie rozpoczynamy od słynnego zespołu parkowo-pałacowego (Sanssouci), wpisanego na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Park wraz zabytkowymi barokowymi ogrodami zajmuje ponad 300 ha. Na jego terenie znajduje się dawna carska rezydencja – Pałac Sanssouci oraz inne warte zobaczenia obiekty architektoniczne m.in. Pałac Neue Kammern, Świątynia Przyjaźni, Pawilon chiński, Oranżeria. Obiekty te można zwiedzać również od środka. Niestety, zwiedzanie wnętrz postawiamy sobie odpuścić. Jest już stosunkowo późno, a my chcemy zobaczyć ja najwięcej.

Zwiedzanie parku jest darmowe, jednak dobrym zwyczajem jest zakup mapki, z której zysk przeznaczany jest na pielęgnację parku. W związku z czym przy bramie wejściowej do parku, kupujemy w automacie mapkę, z zaznaczonymi wszystkimi obiektami oraz ścieżkami. Niestety bardzo szybko ją gubimy, przez co kolejny raz tego dnia jesteśmy nieco zdezorientowani. Spacerujemy „na wyczucie”, wprowadzając do naszego zwiedzania element przypadkowości.

Maj jest idealną porą na odwiedzenie parku. Kiedy w Polsce przyroda dopiero budzi się do życia, tutaj wszystko rozkwita. Pięknie utrzymana zieleń, biel kwiatów rododendronów, bzyczenie trzmieli, wielobarwne kwiaty tulipanów, to wszystko tworzy specyficzną aurę, można nawet powiedzieć że wprowadza w romantyczny nastrój.

Park jest ogromny i tak fascynujący, że z chęcią błądziłabym po nim cały dzień. Jednak zmęczenie po całonocnej podróżny i niepotrzebne nerwy związane z komplikacjami wynikłymi podczas dojazdu z Berlina, dają o sobie znać. To zupełnie nie w naszym stylu, ale poddajemy się. Opuszczamy park i szukamy miejsca, w którym można zjeść późny obiad. Wybór jest ogromny, w końcu jesteśmy w centrum turystycznej miejscowości. Decydujemy się na kabab i piwo w okolicy Bramy Brandenbuskiej. Kebab jest smaczny, ale nie rewelacyjny, za to zimne piwo … Piwo jest dobre, bo zimne i skutecznie gasi pragnienie.

Po zasłużonym odpoczynku i uzupełnieniu kalorii postanawiamy jeszcze pospacerować po ulicach Poczdamu. Kierujemy się do Dzielnicy Holenderskiej. Powstała w I połowie XVIII w, po to by sprowadzeni przez cesarza holenderscy rzemieślnicy mogli poczuć się jak w domu. Obecnie jest jednym z największych zabytków architektury niderlandzkiej w całej Europie.

Przechodzimy przez Bramę Naueńską i udajemy się w kierunku Kolonii Alexandrowka – swego rodzaju żywego skansenu, wpisanego na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Aleksandrówka to obecnie 12 osobnych gospodarstw z zabytkowymi, drewnianymi domkami w stylu Carskiej Rosji. Osiedle wybudowano na początku XIX w. dla śpiewaków dawnego rosyjskiego chóru żołnierskiego.

Chociaż stąd już nie daleko do Pałacu Cecilenhof (w którym w sierpniu 1945 r. odbyła słynna konferencja Wielkiej Trójki kończąca II wojnę światową), decydujemy się na powrót do Berlina. Zegarek pokazuje godz. 20:00. Słońce chyli się ku zachodowi. My zmęczeni, a na dodatek nie mamy pewności co do niezawodności transportu publicznego.

Ogromnie żałuję, że nie zdecydowaliśmy się na nocleg w Poczdamie. Jeszcze tyle obiektów chciałabym tutaj zobaczyć: most w pobliżu którego, podczas zimnej wojny, dokonywano wymiany szpiegów, park i Pałac Babelsberg, i wiele innych. Teraz już wiem, że nie powinno się przyjeżdżać do Poczdamu na jeden dzień, przy okazji pobytu w Berlinie. Pobyt w tym miejscu to prawdziwa uczta dla ducha, którą powinno się celebrować, a to nie może trwać jeden dzień.

Kiedyś miałam okazję przeczytać artykuł, którego autor namawiał do rezygnacji z pobytu w głównych miastach europejskich, na rzecz tych mniej docenianych. W artykule sugerował zamianę m.in. Paryża na Marsylię, Aten za Heraklion a Berlina na Drezno. Ja bym radziła zamienić Berlin na Poczdam, mimo że ten pierwszy również ma swoje uroki.

Jedna uwaga do wpisu “Poczdam – miasto pałaców

  1. Pingback: Weekend nie całkiem w Berlinie | za krokiem krok

Dodaj komentarz