Drezno – o krok od Starego Miasta

Jeszcze podczas przejazdu pociągiem, z okien łatwo jest zauważyć wieże intrygującej biało-różowej budowli przypominającej meczet. Koniecznie musimy zobaczyć ją z bliska, zwłaszcza, że jest jednym z celów naszej wycieczki i znajduje się w bardzo bliskim sąsiedztwie starego miasta.

Yenidze, bo o nim mowa wybudowany został na początku XX w. w stylu mauretańsko-secesyjnym. Przez wiele lat służył właścicielowi jako siedziba fabryki tytoniu. Pomysłodawcą budowy fabryki na wzór meczetu wpadł sam właściciel podczas podróży po Bliskim Wschodzie. Jego celem było, aby budynek wyróżniał się na tle barokowej architektury Drezna, i zażyczył sobie, aby wzorem stał się grobowiec-mauzoleum Khair Beka w Kairze. Budynek przykryty jest wysoką, szklaną kopułą (wysokość 20m, średnica 18 m) o kształcie ostrołuku, zwieńczonego złotą koroną. Zwracające na siebie strzeliste wieżyczki, jednoznacznie kojarzące się z minaretami, są niczym więcej jak kominami i szybami wentylacyjnymi.

W wyniku renowacji i przebudowy Yenidze zmieniło funkcję na centrum biznesowo-biurowe. W piwnicy znajduje się restauracja.

Obchodzimy budynek dookoła po czym kierujemy nasze kroki w kierunku Marienbrücke. Z mostu rozciąga się ciekawy widok na zakole Łaby oraz położoną nad nim Starówkę. Schodząc po drugiej stronie rzeki, wychodzimy tuż przy ogrodzie pałacowym otaczającym Pałac Japoński.

Wg dostępnych źródeł Pałac Japoński został początkowo wybudowany jako Pałac Holenderski. Kilka lat później został rozbudowany w stylu chińskim. Mnie niczym nie przypomina architektury chińskiej. Może odrobinę kojarzy się z Chinami mansardowy dach o lekko wygiętych połaciach. Nie wiem jak wygląda w środku, ale z zewnątrz jakoś szczególnie mnie nie zachwyca.

Kolejnym punktem na naszej mapie atrakcji jest Grający Dom znajdujący się w Pasażu Artystycznych Dziedzińców (Kunstofpassage) na Nowym Mieście (Neustadt) pomiędzy dwiema ulicami: Görlitzer Str. i Alaunstr. Pasaż jest przejściem przez kilka fantazyjnie urządzonych dziedzińców (Dziedziniec Światła, Dziedziniec Mitycznych Stworzeń, Dziedziniec Elementów, Dziedziniec Metamorfoz i Dziedziniec Zwierząt), w których schronienie znalazły klimatyczne kawiarenki, pracownie artystyczne i galerie, sklepiki z pamiątkami. Nas przyciągnęła w to miejsce fama o Grającym Domu, który podczas deszczu wygrywa własną melodię (Deszczową Piosenkę). A wszystko to dzięki kompozycji rynien i rur spustowych układających się w oryginalny „instrument”. Chociaż pogoda nie sprzyjała możliwości wysłuchania „Deszczowej Piosenki”, wręcz przeciwnie z nieba lał się żar, a nie deszcz, podczas naszej bytności w tym ciekawym miejscu, ktoś wlał wodę do rur. Szkoda! Czytane w internecie wpisy/artykuły opisujące muzykę w wykonaniu Grającego Domu, okazały się mocno przesadzone. Szum przelewanej wody – tak można określić wydawane dźwięki. Jednak rozczarowanie nie wpłynęło znacząco na mój odbiór tego miejsca jako całości. Mimo, że mój głos wyobraźni wygrywający kroplami wody oryginalne tony partytury, ucichł na zawsze, uważam Pasaż Artystycznych Dziedzińców za wart zobaczenia.

Cała dzielnica Neustadt, w której położony jest pasaż jest bardzo kolorowym miejscem. Ma całkiem odmienny charakter niż dostojna Starówka. Pełno tu ciekawych murali, fantazyjnych detali, awangardowych kawiarenek, knajp, knajpeczek … I mimo że nie dysponujemy nadmiarem czasu, nie możemy się oprzeć krótkiemu odpoczynkowi w jednej z nich, przy kawie i przy lodach.

Odnoszę wrażenie, że nie tylko pasaż, ale cała dzielnica jest dzielnicą bohemy. Bezsprzecznie ma swój unikalny klimat.

Nagle czar pryska, jesteśmy na szerokiej, głośnej i ruchliwej ulicy Bautzner Str. Jak odnaleźć nasz kolejny cel wśród podobnych do siebie fasad? Okazuje się to dziecinnie proste. Przed wejściem zatrzymuje się czerwony autobus „hop and hop off”, a wysiadający z niego tłumnie turyści prowadzą nas we właściwe miejsce. Właściwe? To znaczy do mleczarni Pfund’s Molkerei. Nie, nie przyszliśmy tu na zakupy, chociaż są one jak najbardziej możliwe, ale przyszliśmy zobaczyć na własne oczy mleczarnię wpisaną do księgi rekordów Guinnessa jako „najpiękniejsza mleczarnia świata”. Pomimo, że nie jestem związana z branżą spożywczą, miałam okazję w swoim życiu zawodowym odwiedzić kilka mleczarni. Wszystkie przegrywając z tą drezdeńską w przedbiegach. I nie mam na myśli aspektu technologicznego, ale czysto estetyczny. Wnętrza drezdeńskiej mleczarni niczym nie przypominają fabryki, zdecydowanie bliżej im do dworu lub pałacu. Ściany, sufity i podłogi pokryte są ręcznie zdobionymi płytkami. Szczególnie urzekł mnie jeden z ozdobnych sufitów powstałych z połączenia sztukaterii gipsowej, kolorowej ceramiki i misternie rzeźbionego drewna. Niestety wewnątrz obowiązuje zakaz fotografowania. W tak wyjątkowym miejscu respektowanie zakazu przychodzi z wielką trudnością.

Zanim opuścimy Nowe Miasto, udajemy się jeszcze na spacer bulwarami wzdłuż prawego brzegu rzeki Łaby. Co rusz mijamy innych spacerowiczów, biegaczy, rowerzystów, mieszkańców jeżdżących na rolkach. Pogoda sprzyja takiemu spędzaniu czasu. Słońce zaprasza do aktywności na świeżym powietrzu, a sąsiedztwo wody skutecznie niweluje uczucie gorąca. Na trawie przygotowane są miejsca na ognisko i miejsca na grilla, wszystkie są zajęte, a unoszący się zapach pieczonych kiełbasek, drażni nozdrza przypominając o porze obiadowej.

Ale mały głód będzie musiał jeszcze chwilę poczekać. Przed odjazdem pociągu chcemy jeszcze wrócić na Stare Miasto by dokończyć zwiedzania. A czasu mamy co raz mniej …

Dodaj komentarz