Odessa – o tym jak nie spełniają się marzenia

Odessa od dawna była moim podróżniczym marzeniem. Kiedy będąc dzieckiem, po raz pierwszy obejrzałam „Deja vu” (czy jak kto woli „Wiza na 48 godzin”) Machulskiego, widziałam że muszę tam kiedyś pojechać. I choć nie rozumiałam wtedy dobrze sensu fabuły, niektóre sceny wryły się w moją pamięć na długie lata. Z czasem podsycane były kolejnymi, bardziej świadomymi seansami. Jedno się przez lata nie zmieniło: nieodparta chęć zbiegnięcia z najsłynniejszych schodów Europy – Schodów Potiomkinowskich. Brzmi nieco dziwnie, prawda? Ale takie właśnie są marzenia. Nikt od nich nie wymaga, aby były racjonalne.

Mimo, że miałam możliwość odwiedzenia Ukrainy, Odessa z różnych powodów była dla mnie nieosiągalna. W 2014 roku postanowiliśmy z moim przyjacielem, że pojedziemy specjalnie do Odessy. Planom sprzyjał rozkład kalendarza, który umożliwiał wygospodarowanie 4 dni podczas majowego weekendu. Wystarczająco długo, aby osiągnąć zamierzony cel. Kiedy już wszystko szczegółowo zaplanowaliśmy, na przeszkodzie stanęła sytuacja polityczna na Ukrainie. Chociaż gotowa byłam jechać mimo wszystko, mój przyjaciel postawił sprawę kategorycznie – po męsku. Bezpieczeństwo przede wszystkim. Wyjazd ma być przyjemnością. Nie dyskutowałam. Mój rozsądek mówił, że przyjaciel ma całkowitą rację. W życiu czasem trzeba zmieniać priorytety i odkładać marzenia na dalszy plan. I tak „wepchnęłam” swoje … do szuflady. Na długo? I tak, i nie. Czas jest pojęciem względnym. Na początku 2017 roku mrzonki wróciły. Przekonywałam przyjaciela, że sytuacja na Ukrainie nieco się uspokoiła. Nawet MSZ nie ostrzega przed podróżą w okolice Odessy. Po długich dyskusjach zgodził się na wyjazd. W obawie, że może zmienić zdanie, błyskawicznie kupiłam bilety na samolot. Teraz już nie ma odwrotu. Kolejny raz weekend majowy został zaprojektowany. Tym razem plany miały przełożyć się na rzeczywistość. Oczyma wyobraźni już widziałam siebie w zwiewnej sukience, zbiegającą po schodach w ciepły wieczór.

Równie mocno pragnęłam skorzystać z repertuaru oferowanego przez Operę (a właściwie Odeski Narodowy Akademicki Teatr Opery i Baletu). Jest jednym z najpiękniejszych tego typu budynków w Europie. Jego wnętrze skrywa prawdziwe bogactwa, a widownia jest w stanie pomieści 1560 osób.

Kalendarium wydarzeń, zamieszczone na stronie opery obejmuje tylko bieżący miesiąc, zatem to co mieliśmy zobaczyć i wysłuchać miało stać się dla nas niespodzianką. Nie przepadam za niespodziankami, więc uparłam się, aby spytać o repertuar telefonicznie. Tak niewiele trzeba było zrobić, aby dowiedzieć się że nie ma potrzeby pakowania szpilek i eleganckiej sukienki. Opera podczas całego naszego pobytu miała być zamknięta. To dopiero byłaby niespodzianka na miejscu. Nie powiem, żebym była szczęśliwa z tego powodu, ale co zrobić. Wyjazdu nie przełożę. Trudno. Mam jeszcze upragnione schody.

Po przyjeździe do Odessy pierwsze kroki kierujemy do hotelu. Nawet nie rozpakowuję wszystkiego. Nie ma na to czasu. Spełnienie marzenia jest na przysłowiowe wyciągnięcie ręki.

Szybko przebieram się w sukienkę i wyruszam w kierunku długo wyczekiwanej atrakcji. Wszystko inne nie ma znaczenia. Nie ważny jest głód (przecież zamiast na obiad możemy pójść na obiadokolację). Jak za dotknięciem cudownej różdżki znika zmęczenie podróżą. Liczą się tylko schody. Schody Potiomkinowskie. Wielkie, monumentalne, wręcz symboliczne. Znajdują się pomiędzy historycznym centrum, a morskim portem. Pierwotnie liczyły 200 stopni, obecnie ich ilość wynosi 192. Łączna długość schodów to 142 m.

Od spełnienia jednego z moich marzeń dzieli mnie tylko kilka przecznic i kilkanaście minut. Już widzę pomnik pierwszego gubernatora Odessy – Richelieu. Za chwilę stanę na szczycie schodów. Jeszcze tylko kilka kroków i … „Jesteś pewna, że to tutaj?” – słyszę głos przyjaciela. „Przecież tu nie ma żadnych schodów!”.

Po małym rekonesansie okazuje się że są, tyko niedostępne, wyłączone z użytkowania, odgrodzone i dobrze ukryte przed wścibskim wzrokiem przyjezdnych. Znaleźliśmy się w Odessie w czasie, kiedy przeprowadzana jest gruntowana renowacja schodów, a w okolicy trwają prace archeologiczne.

I tak od spełnienia marzenia odgrodził mnie płot.

Dodaj komentarz